@natalia-helena-von-lichtenstein
Delikatnie wziął ją za rękę i dał znak żeby wstała. Sam również wstał. Nie puszczając jej ani na chwilę, ruszył w stronę kościoła. Szli lekko, niemal tanecznie, płynąc przez przez obsypany różami plac, otuleni wczesną zimową nocą, wśród błyskotek śniegu spadających na ich ramiona, głowy i twarze.
Nie mieli odpowiednich strojów, ale też nie miało to dla nich żadnego znaczenia. Świątynia przed nimi była ciemna, wyludniona, wyglądała na zamkniętą, a mimo to właśnie tam Vanderlei prowadził swoją wybrankę.
Chwilę przed wejściem do kościoła spojrzał na Natalię:
-- Jesteś gotowa? - popatrzył na Teutonkę, uśmiechając się ciepło.
Potem nacisnął na ciężką, kutą z żelaza klamkę. Drzwi zaskrzypiały i otworzyły się. Jednak nie było zamknięte, w środku panował za to zupełny mrok. Przekroczyli próg zatapiając się w tą ciemności. Z zewnątrz wyglądało to, jakby nagle ta uśpiona w zimowym letargu świątynia ich pożarła; jakby zniknęli, składając swoje istnienia w ofierze by udobruchać jakieś okrutne, starożytne bóstwo.
Przez kilka sekund panowała grobowa cisza. Potem w całej świątyni rozbłysły światła...
https://youtu.be/NBE-uBgtINg