Siedziba Loży Rycerskiej w Andburgu [Gra fabularna]
-
– Obawiam się, droga Loretto, że jeśli pójdziesz sama w stepy, to jedyne co się dowiemy, to o dacie Twojego pogrzebu.
Anna zastanowiła się. Oba miejsca wskazane przez Franza wydają się istotne. Osobiście wolałaby sprawdzić oba tropy po kolei, samodzielnie… – zmierzyła wzrokiem trzech towarzyszy – Ale wydaje się, że ta trójka będzie jej wchodzić w drogę. W takim wypadku chyba będzie trzeba wybrać potencjalnie trudniejszą drogę i mieć nadzieje, że pozostali nie spieprzą swojej części zbyt bardzo.
– No dobra to postanowienie. Chwast i ty drugi, w podskokach do posiadłości. Ja lecę z tą życiową nieudaczniczką na te jebane stepy do dzikusów – zarządziła Anna.
-
Glyver słuchał przemowy von Hochenberga z przymkniętymi oczami, ale kolejne słowa powodowały tylko, że skrzywił się mimowolnie. "Banały, same banały" - pomyślał. Tak czy inaczej, przeciąganie tej rozmowy nie miało już jakiegokolwiek sensu. Nawet gdyby mu się nie spodobała propozycja Franza i uznał, że nie chce brać udziału w tej misji i tak nie wróci przecież do domu. Po pierwsze - nie miał za co, po drugie - nie miał też do czego wracać. Trzeba więc było brać życie jakim jest i nie marudzić.
Otworzył powoli oczy i przeciągnął się na krześle bez jakiejkolwiek żenady, głośno przy tym ziewając. Spojrzał na kompanów. Tępy osiłek stał już przy drzwiach i coś mamrotał po małopoludowemu. Dziewczyna z blizną bardzo chciała iść w step i Wanda mu świadkiem, że Phoebus poszedłby chętnie w ten step razem z nią. Oj poszedłby. Niestety, druga dziewczyna, bodaj Anna, rwała się żeby robić za przyzwoitkę, co zupełnie nie przypadło mu do gustu.
Na domiar złego, Anna próbowała też rozkazywać i mówić im, gdzie i z kim mają iść. To także mu się nie podobało. Wysłuchał więc, co Panie mają do powiedzenia, po czym odrzekł:
-- Nie wiem, czy rozdzielanie się jest dobrym pomysłem. Nie znamy miasta, nie znamy okolicy, nie znamy siebie. Łatwo będzie się zgubić, a przecież mamy działać razem. Nie wiem też, czy dwie kruche kobiety, wyprawiające się samotnie w step, bez męskiego wsparcia, to rozsądny ruch. Pamiętajcie, że te dzikusy być może dopiero co porwały już jedną nierozsądną dziewczynę. Jeśli pójdziecie same, za chwilę będziemy szukać trzech, zamiast jednej porwanej...
Zrobił pauzę, krótką acz wyraźną, po czym kontynuował:
-- Proponuję działać razem, a jeśli już naprawdę musimy się dzielić, to na grupy mieszane, damsko/męskie - to mówiąc spojrzał na obie kobiety, oceniając je od stóp do głów. Tak, Loretta bardziej go pociągała, z całą pewnością, ale Anna... Anna też przecież była niczego sobie...
-- W ostateczności, możemy wylosować, kto z kim pójdzie i dokąd. Tak będzie sprawiedliwie. Nie ufam wam, a wy nie macie powodu, żeby ufać mi. Zdajmy się więc na ślepy traf. - zakończył konkretną propozycją Phoebus.
-
Franz śledził wzrokiem rozmawiających i przekładał splecione palce dłoni raz w jedną raz w drugą stronę. Niemal niezauważalnie spojrzał też na zegarek na ręce.
-- Dlatego właśnie bardzo Państwa proszę o wyznaczenie przywódcy między sobą. Ktoś musi podjąć decyzje. Proponowałbym Pana Glyvera. – zasugerował.
-
-Na miłość cesarzowej jedźmy już! Jedziemy wszyscy razem albo nikt... - powiedział nagle Chwast doniośle, ale ze znudzeniem. Bawił się przy tym zapalniczką przekładajac ją zwinnie między palcami.
-Powiem raz, ostatni raz. Siedząc tu nic nie zrobimy. Ruszajcie swoje cztery litery i ustalimy po drodze. Najpierw do domku burmistrzowej-przecież to blisko, a później do koczowników. Nie będą wlókł się raz tu, raz tam. - -
-Myślę, że liderem powinna być Anna - powiedziała Loretta. Nie mogła dopuścić do tego, żeby rozkazywał jej ktoś komu stoi kutas oraz oblizuje wargi myśląc pewnie o posuwaniu kozy baridajskiej. Zdecydowanie Anna była najbezpieczniejszą opcją z nich wszystkich.
-
Phoebus wcale nie pragnął być liderem. Niańczenie tej nierozgarniętej gromadki nie było czymś, o czym szczególnie marzył. Z drugiej strony, o ile nie miał nic szczególnego przeciwko Annie (była tak samo fatalna, jak każda inna osoba z tej neurotycznej gromady), nie podobała mu się perspektywa, w której to Loretta będzie mu wybierała lidera.
Niewiele myśląc, wyjął więc talię kart, przetasował na stole i zwrócił się do zebranych:
-- Mam propozycję. Niech każdy wylosuje jedną kartę. Osoba z najwyższą kartą zostaje liderem.
/offtop proponuję rzut kością dla każdego z nas. Osoba z największą liczbą oczek wyciąga najwyższą kartę. Jeśli będą dwie osoby z taką samą liczbą, rzucamy jeszcze raz między nimi.
-
Wyniki rzutów:
Joanna 60
Andrzej 82
Heinz 77
IHS 56Najwyższą kartę wylosowała Anna. Wy opisujecie losowanie.
-
Każdy pociągnął kartę. Annie nie podobało się to – nie chciała by ktokolwiek wydawał jej polecenia. Gdy odsłoniła swoją kartę skrzywiła się. Na karcie ujrzała nagą kobietę wyrysowana była naga kobieta. W rogu widniał czerwony symbol serca. Sama karta zdawała się mieć na sobie nieregularne plamy.
– Dama kier – powiedziała na głos. Spojrzała na karty pozostałych uczestników. Wydaje się że miała najwyższą ze wszystkich. Nie spodziewała się tego – nigdy nie miała szczęścia w grach losowych. Jak zależało jej na wygranej, zawsze oszukiwała. Tym razem, nie mając zbyt wielkich oczekiwań, wygrała tak po prostu. To może być całkiem przydatne – pomyślała. Może sobie być przywódczynią grupy. I tak wiele od niej nie oczekiwała a przynajmniej będzie mieć spokój.
– No to chyba wszystko ustalone – wypowiedziała z uśmiechem na ustach. Rozdzielamy się. Phoebus i Chwast – lecą do posiadłości. Ja z Lorettą wyruszamy na stepy. Gdy skończymy nasze dochodzenia, musimy wymienić się spostrzeżeniami, by ustalić dalsze działania.
Zwróciła się w stronę Franza.
– Czy skoro wszystko już ustalone, możemy już wyruszać? Czy ekscelencja ma dla nas jeszcze jakieś wieści?
-
Loretta cieszyła się, że los również potwierdził jej wybór. Jednak pozostawało parę spraw do załatwienia.
-Rozumiem, że loża dysponuje jakimiś samochodami dla nas? No i przydałyby się jakieś komórki lub inny środek komunikacji który będzie łączył na stepie.. -
1-10Młoda kobieta
11-20Średnio młoda kobieta
21-30Stara kobieta
31-40Młody mężczyzna
41-50Średnio młody mężczyzna
51-60Stary mężczyzna
61-70Szczęśliwy traf
71-80Rajdowiec
81-90Przystojniak
91-99Brzydki
100Szczęśliwy traf
Wynik 44Franz obserwował losowanie z ledwie skrywanym zainteresowaniem. Wychylał się na krześle to w prawo, to w lewo, by podejrzeć, kto jaką kartę wylosował. Gdy Anna powiedziała na głos swój wynik i wydała rozkazy, chrząknął głośno, zakrywając usta dłonią zwiniętą w pięść. Potem wstał i wyjrzał przez okno, splatając ręce za plecami.
-- Jak sądzę, Pan Colonel będzie chciał używać mimo wszystko swojego motoru, który… został nieprawidłowo zaparkowany przed samym wejściem… - skomentował. – Proponuję więc, żeby Panowie wyruszyli motorem, unikając też korków na mieście. A Paniom… - wrócił do biurka i zaczął grzebać w papierach. Przeczytał coś pobieżnie na kartkach. - … niestety nie możemy wydać auta, ponieważ Panie nie posiadają prawa jazdy… - powiedział z niemałym zawodem wyczuwalnym w głosie. – To niedobrze… - skomentował. Zasiadł w swoim krześle, podrapał się po głowie i zaczął wykręcać jakiś numer telefonu. Przyłożył słuchawkę do ucha, spojrzał w sufit, a grupie pokazał palec wskazujący, aby pozostali chwilę cicho. – Dariuszu… czy jesteś dostępny? Mhmm… Mhmm… Na… jakiś miesiąc… No wiem, że długo. No wiem… Mhmm… Wyprawa na stepy. Nie wiem. Mhmm… Tak, dwie osoby. Przyjdą. Dobrze. Dziękuję. – odłożył słuchawkę i spojrzał na Panie. – Dariusz was zawiezie. Czeka na Panie w garażu. Trzeba zejść na dziedziniec. Poproście o wydanie również telefonów i jednego telefonu satelitarnego w recepcji. – powiedział, po czym wypisał coś na kartce i przekazał każdemu z osobna. Była to prośba o wydanie sprzętu.
***
@Andrzej-Fryderyk @Joanna-Izabela
Offtop: zaczyna następować wieczór.
Offtop: Czas na odpis: do 17.04. do końca dnia. Każda grupa liczona teraz oddzielnie.Anna i Loretta odebrały telefony (jeden satelitarny i dwa komórkowe), po czym udały się do garażu. Tam stało wiele różnych aut. Przy jednym jednak, niewielkim samochodzie terenowym, czekał pewien mężczyzna:
Był to mężczyzna w średnim wieku. Ubrany odpowiednio na wyprawę w nieznane. Miał na głowie kapelusz, a na sobie przykurzone ubranie i wysokie, twarde buty. Jego skóra była opalona, w blond włosy już nieco się przerzedziły.
Gdy ujrzał Annę i Lorettę wchodzące do środka, uśmiechnął się szeroko i wytarł ręce w szmatę. Przygotowywał auto do podróży.
-- Proszę, proszę. Franz to jednak wie, kogo do mnie wysłać. Takie lalunie! – powiedział, podchodząc do nich i wyciągając rękę na powitanie. – Nazywam się Dariusz von Aschenwald. Zapraszam do mojego tygrysa. - rzekł, poklepując maskę auta ręką. - Przejedziemy się, gdzie tylko chcecie. – powiedział, puszczając Annie oczko. – Ciebie, Paniusiu, zapraszam na przednie siedzenie. – zaproponował.
Dalszy wątek dla @Heinz-Werner-Grüner i @IHS :
https://forum.uniapanstw.pl/topic/356/dworek-arlety-gra-fabularna -
Anna skrzywiła się na reakcję Dariusz.a. Miała nadzieję na chwilę spokoju gdy odłączyła się od tego zboczeńca Phoebusa. Wyglądało jednak na to, że jeszcze nie raz będzie czuć niesmak.
Zatęskniła za domem. W jej samotnej chatce, o której nie wiedział niemalże nikt żyła sobie spokojnie i swobodnie. Mogła tworzyć własne rzeczy, których nikt inny nie rozumiał i nie potrzebował. Ale czerpała z nich satysfakcję.
– A mogłam kupić to prawo jazdy na bazarze… – powiedziała głośno Anna. – Kinga – sucho przedstawiła się pierwszym imieniem które przyszło jej do głowy. Nie minęła chwila, gdy zdała sobie sprawę, że stoi przy niej Loretta i poprawiła się – to znaczy Anna – niezmieszana kontynuowała. –Plemię Drahan. Ten ważniak z góry wskazywał miejsce więc pewnie wiesz gdzie to jest.
Wsiadła do samochodu i zajęła miejsce z przodu. – Jak długo będzie trwać podróż? Czy będziemy musieli robić postoje?
-
Loretta sarkastycznie uśmiechnęła się na widok Dariusza flirtującego z Anną. To będzie dobra zabawa, szczególnie że jej towarzyszka mimo wszystko siadła na fotelu pasażera z przodu. Sama wybrała miejsce z tylu po przekątnej kierowcy, zrobiła to niemal automatycznie podświadomie wiedząc, że jest to najważniejsze według procedencji miejsce w samochodzie. Możesz uciekać od wysoko postawionego towarzystwa ale odruchy utrwalane przez wiele lat nie znikną tak łatwo.
-Mam nadzieje, że będzie się wam dobrze rozmawiało w drodze, natomiast ja zamierzam się przespać - powiedziała to moszcząc się na swoim miejscu i powoli zamykając oczy. -