@Alfred-Fabian-von-Tehen-Dżek
Pod dwór Hohburg podjechał opancerzony powóz ze ścianami wykonanymi ze stali pancernej i oknami kuloodpornymi. Mimo to prowadzony przez prawdziwego konia, który ubrany był w końską zbroję. Pojazd zatrzymał się gwałtownie. Jego drzwiczki zostały z otwarte z hukiem. Najpierw wysiadły z niego dwie kobiece postacie w strojach przypominających ninja z doszytą spódnicą. Dzierżąc w dłoniach karabiny rozejrzały się, po czym podbiegły do drzwi wejściowych i ustawiły się po obu bokach.
-- TEREN CZYSTY! – wrzasnęła jedna z postaci piskliwym głosikiem dziewiętnastolatki.
Wtedy z powozu wyłoniła się zgrabna noga właścicielki, a zaraz za nią druga. Ręką podpierała się o stangreta. W końcu pojawiła się w całej okazałości. Nikt inny jak sama Nurdrun von Lichtenstein z ustami w kolorze krwistej czerwieni i głębokim dekoltem wyciętym w damsko skrojonej sutannie.
Podeszła pod drzwi, wcisnęła przycisk dzwonka i czekała na reakcję. Chrząknęła przy tym i spojrzała na zegarek na ręce. Habit na głowie lekko obsunął jej się w dół na czoło.