Lądowanie w Ruhnhoff
-
– Książka by ci się spodobała, bestseller założyciela Telezakupów Khando. Taka mało skomplikowana lektura, więc powinno ci się spodobać, opowiada historię o tym, jak można napuszczając na siebie ludzi sprawnie zarządzać przedsiębiorstwem przynajmniej do kolejnego rocznego sprawozdania finansowego. Dekadę temu to był absolutny hit w Sarmacji, potem nikt tego nie chciał czytać, a teraz znowu jest na topie. Sam będę czytać teraz już drugi raz. – Graf sięgnął po książkę z kupki pod ścianą i podał Królowej Teutonii egzemplarz "divide et impera" – Natomiast jeśli pytasz o sens życia, to odpowiedź jest przecież banalna, sensu nie ma.
-
Joanna Izabela wzięła prezent do ręki.
-Niech ci będzie, zajmie honorowe miejsc jak będziemy przyjmować poselstwo saramackie do tego czasu zostawimy ją gdzieś gdzie jej miejsce - odpowiedziała Królowa, a po chwili zapytała - Na poważnie zamierzasz przyjmować w tym lokalu studentów i jeść wątpliwej jakości odżywczej jedzenie? -
– Powinnaś z większym szacunkiem podchodzić do dzieł wybitnych przedsiębiorców sarmackich. – Graf właśnie kończył pałaszować chleb z pasztetem drobiowym o smaku pomidorowym (w istocie smak zapewniał sztuczny aromat, a kolor farba). Gdy zakończył konsumpcję wstał i podszedł do okna, skąd spojrzał na roztaczającą się z 7 piętra industrialną panoramę tej części Ruhnhoff.
– Nie spodziewam się, abym musiał kogoś tutaj przyjmować. – powiedział nadal patrząc w okno i stojąc plecami do Królowej – W istocie również twoja wizyta jest dla mnie wielkim zaskoczeniem. Odsunąłem się od polityki, wieść o wypowiedzeniu traktatu zastała mnie zresztą na Oceanie Mroźnym. Gospodarka Zielnyboru upadła, a prawie cały mój majątek mieści się w tej dużej torbie. – Graf wskazał ręką na płócienną torbę leżącą w rogu jedynego pokoju – Skoro nie chcesz niczego jeść, to może przynajmniej czegoś się napijesz?
-
– A masz coś innego do picia niż wódka? - spytała z przekąsem Joanna Izabela po czym uważniej zaczęła oglądać pokój Arcyksięcia. To co ją uderzyło to brak książek, tych opasłych tomów literatury teutońskiej które zawsze się jej z nim kojarzyły. Cała powierzchnia wydawała się aż za pusta i brak w niej było duszy. Żadnych zdjęć, papierów, obrazów i innych osobistych elementów. To czy było to wynikiem niedawnej przeprowadzki czy nowego stylu życia nie była wstanie odgadnąć.
-
– Znajdzie się herbata – Graf poszedł do kuchni, skąd przyniósł zimną herbatę w szklance znajdującej się w metalowym koszyku. Postawił herbatę na stoliku przed Joanną, po czym wrócił się do kuchni po czajnik, z którego dolał wrzątku – Tak wyszło, że nie zabawiłem długo w Dreamlandzie, a słyszałem, że zabawa była iście szampańska.
-
– Wydaje mi się, że bawiłeś się tam do rana. Chociaż możliwe, że były to tylko przewidzenia - wzięła łyk herbaty i mimo, że była ona mocno rozwodniona to dało się wyczuć znajomy aromat wanilii. Zdziwiona tym faktem spojrzała się to na nędzną szklankę, to na Arcyksięcia, a potem ponownie na szklankę. - Herbatę jednak przywiozłeś z Zielnyboru? - zadała pytanie, zastanawiając się czy to nie pora na wizytę u nadwornego lekarza.
-
– Nie wiem w sumie co to za herbata, była w tym mieszkaniu, z jakimś dziwnym cukrem. – odparł Graf – Zalałem wczoraj wieczorem i zapomniałem wypić. – Usiadł ponownie naprzeciwko Królowej, na starym stołku bez oparcia – Dobra, to powiedz w końcu co cię tutaj sprowadza, bo herbatę da się lepszą dostać w centrum.
-
Joanna Izabela spojrzała prosto w oczy Arcyksięciu. Powszechnie wiadomo, że członkowie rodu wyczuwają intencje osób gdy tylko spojrzą w te "okna duszy".
– Chciałabym żebyś wrócił do Zielnyboru, Zamku lub Pałacu Cesarskiego. Tam gdzie jest twoje miejsce. Jeżeli chcesz uciekać od polityki to zostaniesz zostawiony w spokoju. Niezależnie od naszych kłótni jesteśmy rodziną, a rodzina nie pozwala żeby jakiś jej członek żył w tym...czymś - mówiąc te słowa wskazała na pokój - Szczególnie, że wiem że to nie wynikają z fanaberii - ostatnie zdanie dodała niemal szeptem. -
Graf wybuchł szczerym śmiechem, tak głośnym, że piętro wyżej ucichły modlitwy, a piętro niżej odgłosy permanentnego srania, wstał ze starego zydla i poszedł po płócienną torbę. Wysypał na stolik przez Królową jego zawartość. Stery rulonów pozwijanych koron i libertów z wielkim trudem zmieściły się na stoliku. Spojrzał na Królową i protekcjonalnym tonem powiedział – Nawet w skarbie Królestwa nie masz tyle. – roześmiał się jeszcze raz – Chyba ciężko z wyżyn cesarskiego tronu dojrzeć własny lud, skoro ten lokal budzi u ciebie aż taką niechęć.
-
Nagle dało dosłyszeć się łomotanie w drzwi. Przed drzwiami do lokalu grafa stał jego syn ubrany w gustowny bawełniany dres i koszulkę z napisem "śmierć ks ʁosario". W prawej ręce trzymał 0,7 średniogatunkowej wódki, zaś w lewej torbę z logo sieci sklepów Chrabąszcz wypełnioną czipsami i paluszkami z kurczaka do odgrzania.
-
Królowa smutno spojrzała na Arcyksięcia
– Pieniądze to nie wszystko i nie o nie chodzi. Nie żyjesz tutaj po to aby poznać lud. Żyjesz tak ponieważ chcesz zanegować kim byleś. Próbujesz upodlić sam siebie, - Joanna Izabela wstała z kanapy i podeszła do syna Jakoba - Przestań robić sobie krzywdę. -
– Nie robię sobie krzywdy, żyje mi się tutaj całkiem nieźle… – zaczął graf, lecz jego wypowiedź przerwana została głośnym łomotaniem w drzwi. Zapewne już wcześniej ktoś się dobijał, ale najpierw zagłuszył to śmiech grafa, a potem wznowienie praktyk religijnych piętro wyżej i srania piętro niżej. Graf podszedł do drzwi, przygotowany na kolejną przesyłkę z Telezakupów Khando. Otworzył drzwi i ze zdumieniem odkrył, że na zewnątrz czeka lekko poirytowany Król Dreamlandu.
– Cześć, synu! Wchodź do środka! Rozmawiałeś po moim wyjeździe jeszcze z mamą? – wziął do ręki flaszkę wódki i zamknął drzwi za Królem – Brakuje tu mebli, usiądź proszę z Asią na kanapie. Nie w tej norze szkła, więc będziemy musieli pić z gwinta. – oznajmił, po czym zwrócił się do Królowej i dodał wspaniałomyślnie – Tobie możemy dolać do herbatki. Poza tym zobacz, tutaj przynajmniej mam z kim pogadać…
-
— Nie miałem okazji tatku - odrzekł król Dreamlandu po czym dostrzegłszy swoją krewną skinął głową w jej stronę. Zauważywszy, iż jest ubrana w elegancki płaszcz i louboutiny odnotował z uśmiechem w myślach, że nie dopasowała się do otoczenia. Z kieszeni spodni wyciągnął jeden kieliszek i wręczył go ojcu, po czym skierował swoje kroki ku kanapie, która cichym jęknięciem sprężyn oznajmiła, iż ktoś zajął na niej swoje miejsce.
— Tato - zaczął król z wahaniem - mogliśmy ci kupić coś podobnego w familokach na przedmieściach Tauzenu -
Graf zgarnął rulony ze stołu z powrotem do worka i rzucił go w kąt przy pozostałych dwóch książkach z Telezakupów Khando – W Tauzenie nie czułbym się jak w domu – odpowiedział Królowi – Kupiłem specjalnie z myślą o tobie książkę, napisał ją ten gość co założył Khando, znowu jest na Topie w Sarmacji.
-
Joanna Izabela widząc kiwnięcie głowy Króla Dreamlandu odpowiedziała mu tym samym.
– No cóż nie będę przeszkadzać w zacieśnianiu relacji miedzy ojcem, a synem. W razie czego wiesz pod jaki adres słać listy lub kierować kroki Arcyksiąże. - po czym skierowała się do wyjścia, miała nadzieje że kierowca nadal czeka pod blokiem bo pora jej było wrócić do Złotego Grodu. -
Graf złapał delikatnie za ramię Królową, która zmierzała do drzwi wejściowych – Asia, nawet nie dopiłaś herbaty, a za często się nie widujemy. Wiem, że różne rzeczy się o mnie mówi, ale mogłabyś zostać jeszcze choć na chwilę – powiedział, a w jego spojrzeniu było widać autentyczny smutek i zmęczenie.
-
Król Dreamlandu wstał z kanapy i skierował swoje kroki do szafek w poszukiwaniu patelni i trzech talerzy. Odnalazłszy te elementy wyposażenia kuchni położył patelnię na kuchence, poświecił pod kuchnią i wysypał paluszki.
— Może zjesz z nami obiad? - zawołał do bratanicy wychylając się z kuchni - Przyniosłem paluszki z kurczaka z nadzieniem serowym - dodał zachęcającym głosem -
Joanna Izabela spojrzala na Aleksandra w kuchni, a potem na oczy Arcyksięcia.
– Niech będzie ale nie mogę zostać zbyt długo i...zdecydowanie podziękuje za obiad. -
– Och, to znane ciprofloksjańskie danie, powinnaś skosztować choć trochę. W czasach komunistycznego reżymu w ciprofloksji zajadaliśmy się nimi potajemnie z Natalią – graf uśmiechnął się do swoich wspomnień.
-
-Dziękuje naprawdę nie jestem głodna - odpowiedziała Joanna Izabela - i...no cóż, nie mam związanych z nimi wspomnień. Joanna Izabela czuła w powietrzu unoszący się zapach oleju i ryb przez co zrobiło się jej niedobrze.