Dworek Wittelsbach
-
I właśnie taką Cię pamiętałem!
Wypowiedziawszy te słowa Andrzej Fryderyk wstał i dołączył do Natalii. Wiedział, jak bardzo czułą i empatyczną jest osobą. Istny anioł w ludzkiej skórze.
Obawiam się, że będzie nam potrzebne jeszcze kilka kieliszków. Wiesz Natalio… Wiele się wydarzyło w ostatnich dniach. Bardzo wiele… — gwałotownie zmienił ton — Polityka to skurwysyn.
Natalia wpatrzona w oczy Andrzeja wydawała się być jednocześnie zaniepokojona, ale też i zaciekawiona. Nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie. Jego głos znów złagodniał
Wiesz… Opowiem Ci o czymś…
I tak, gdy zaczął opowieść, to nim skończył służba jeszcze kilkakrotnie napełniała ich kieliszki. Natalia cierpliwie słuchała opowieści Andrzeja, nie przerywając mu ani na chwilę. Czasami zdarzyło się jej tylko przytaknąć. Wiedział że go słucha. Jej oczy były cały czas wpatrzone i skupione na twarzy Andrzeja.
… no i tak właśnie się to skończyło.
Zdawał się jakby oczekiwać na jakaś reakcję Natalii na słowa , jakie jej sprzedał.
-
Natalia przysłuchiwała się początkowo faktycznie z dużym zainteresowaniem. Nawet wyciągnęła z torebki jedwabną chusteczkę i przetarła łezkę, poruszona opowieścią. Z każdym kolejnym kieliszkiem jednak zaczęła odpływać. Jej myśli podążały w kierunku zbliżającego się pokazu mody. Była cała rozentuzjazmowana tym, jacy goście potwierdzili dotychczas swoją obecność. A i kreacja przygotowana przez tajemniczego projektanta, którą zamierzała ubrać, zapierała dech. Już wyobrażała sobie ożywione spojrzenia publiczności, gdy ją zobaczą. Podziw i uznanie w oczach Joanny Izabeli.
W pewnym momencie Andrzej Fryderyk zakończył swoje gorzkie żale, a karafka leżała przechylona i już pusta na tacy.
"Czyżby to Andrzej polewał?" - przeszło jej przez myśl i nawet zmarszczyła brwi na tę myśl.
Natalia miała twarz nieprzeniknioną, trudno było poznać, że w pewnym momencie straciła wątek. Wyłapała na szczęście w trakcie rozmowy, że Andrzej mówił coś o swojej elekcji w Księstwie Sarmacji i o Joannie Izabeli.
-- Słuchaj, Andrzeju. To, że byłeś Księciem tak krótko, wcale nie świadczy o twoich przymiotach! – powiedziała ożywiona, podnosząc się z miejsca w rozgorzałych od trunku emocjach. Wczuła się w jego sytuację aż odrobinę nadto. Szybko jednak oklapła z powrotem na siedzisko, ponieważ zaszumiało jej w głowie. Złapała więc Andrzeja Fryderyka za obie dłonie swoimi schłodzonymi rękami, ścisnęła palce pokrzepiająco i rzekła, patrząc mu w oczy. – Jest szansa, że w tych wyborach nie wygra Piotr II Grzegorz. To wtedy przy odrobinie szczęścia inny kandydat być może abdykuje szybciej niż ty. – powiedziała z zaangażowaniem, próbując go w ten sposób pocieszyć, choć sama nie wierzyła w swoje słowa.
"Piotr II Grzegorz wygra. Jest bezkonkurencyjny!" - dodała do siebie w myślach.
-– A o Asię się nie martw. Jest nieprzystępna, ale na pewno doczekasz się w końcu wnuka! Ona musi zrzucić z siebie w końcu ten pas… yyy… - wstrzymała się, zanim dokończyła. - … oj wiesz, co mam na myśli. Wydamy ją za mąż i wydamy ją korzystnie. Jeśli chcesz, możemy jeszcze dzisiaj udać się do Roberta Fryderyka…
-
Tymczasem pod dworek podjechał Ludwik Tomović, który postanowił trochę pobyć w Teutonii przed pokazem mody.
-
Ale cóż Ty mówisz Natalio! Piotr II Grzegorz? Nie minie miesiąc i albo sam zrezygnuje, albo wywali połowę osób z Sarmacji. W sumie… W sumie… Trochę martwi mnie ta sytuacja… W końcu tyle lat wspierałem i traktowałem jak najbliższego sojusznika Teutonii… Ach szkoda gadać.
Zaś co do Joanny – chyba jesteś coś roztrzepana ostatnio Natalio.
Zwrócił wzrok ku pustej karafce
Mówiłem że martwiliśmy się z Joanną o stryja. Twojego ex – Wojciecha. Słyszałem, że ze smutku i żalu za utratą Ciebie, przeniósł się ostatnio do zniszczonej kamienicy w Ruhnhoff. Wiesz… Jak ostatnio myślał, ze Cię stracił, to zaczął się błąkać po Biednej Republice Ciprofloksji. Myślę… Myślę że teraz stary żal wrócił.
Joanna wysłała mi informacje, że jest bardzo źle… Jego mieszkanie jest zniszczone, a on sam… Pije. Praktycznie bez przerwy. Natalio może… Wiem że zrobił źle… Ale może dasz mu drugą szansę? To przecież dopiero jedenasty raz!
Służba poinformowała o nowym przybyszu. Andrzej od razu zmienił ton
O, widzę że masz dziś wielu gości! No, chyba że… Powinienem już sobie iść?
-
Nie ja tylko odprowadziłem Panią Natalię.
Jestem Michał Jerzy Potocki, przybyłem z zagranicy. Wracam już do siebie. Miło było Pana ponownie spotkać. Poznaliśmy się kiedy był Pan jeszcze księciem Sarmacji. Dobrej nocy. -
Coś wiatr szumi w Twoim Dworku Natalio
-
Natalia zakryła usta dłońmi szczerze zaniepokojona.
-- Sądzisz, że Piotr II Grzegorz to taki furiat? – zatrwożyła się. – Ach… Wojciech… - bąknęła, ale słysząc nadjeżdżający pod dworek pojazd, wstała z miejsca i żwawo ruszyła do okna. Odchyliła zasłonę, słuchając Andrzeja Fryderyka jednym uchem. Nie miała ochoty rozmawiać w tym momencie o swoim byłym mężu. Nie po tym, co wyprawiał w parku i jak potraktował ją w Królestwie Dreamlandu. Trudno było też uwierzyć w te banialuki, jakie opowiadał Andrzej Fryderyk.
„Chyba jednak nie powinien pić tyle alkoholu…” – pomyślała i gdy ujrzała smukłą sylwetkę Pana Tomovicia w granatowym garniturze, kamień spadł jej z serca.
"Zbawienie!" - pomyślała.
-- Przepraszam cię, Andrzeju… - powiedziała, odwracając się znów do niego przodem. – Przyjechał Pan Tomović. To chyba nie najlepszy czas ani miejsce na takie rozmowy. – powiedziała rozgorączkowana i zaczęła lekko poprawiać fryzurę przed lustrem. – Zostań, oczywiście. Nikt przecież nie każe ci wychodzić. Możemy porozmawiać trochę w szerszym gronie. – Wyciągnęła z torebki podręczny flakonik z perfumami Madame Joanne. Psiknęła sobie pod szyją. – A do tej rozmowy możemy wrócić kiedyś indziej. Może spotkamy się w kawiarni albo podjadę do twojej rezydencji? Co o tym myślisz? – zaproponowała.
Tymczasem lokaj poprowadził Pana Tomovicia do salonu, gdzie w kąciku na dwuosobowej sofie siedział Andrzej Fryderyk, a Natalia stała w okolicy białego fortepianu.
-
W stronę dworku Wittelsbach, zmierzał Jegomość Michał Potocki.
Idąc podziwiał alejkę, oraz spora ilość drzew, krzewów, kwiatów i trawy.
Nocą nie było to aż tak widoczne. Jednak otoczenie Dworku tak czy tak było ładne, tak samo budynek. Całkiem przytulny, ładny dworek. Stał tak przez chwilkę, chciał już zapukać do drzwi, jednak spostrzegł, że widocznie gospodyni ma gości, zauważył bowiem dwa pojazdy nieopodal.
Postanowił, że zapuka. Tak też zrobił. Teraz nie ma już odwrotu. - pomyślał. -
Zdziwił się, że nikt nie podszedł, nie odpowiedział, drzwi nie otworzył.
-- Czyżby wszyscy opuścili dworek? - rozmyślał.
Dlatego ponownie zapukał... -
Przechodząc przez park, szedłem obok stawu. A na stawie były piękne kwiaty, niczym lilie wodne. Postanowiłem wziąć jedną... tylko gdzie ją położyć...? - mówił sobie w myślach.
Tutaj też musi być jakieś oczko wodne, albo staw. - Dodał, również w myślach. - Poszukam...
-
Pod dworek podjechała kolumna samochodów wybudzając tym zainteresowanie gapiów. Z jednego z samochodów wysiadła Królowa Joanna Izabela, która to zmierzała prosto do drzwi wejściowych
-
Pod Dworkiem zaczęło się robić tłoczno. Ledwie wszedł Pan Tomović, zaraz po nim kolejna osoba dzwoniła do drzwi.
-- Proszę zasiąść wygodnie, Panie Tomović. – poprosiła, po czym pstryknęła palcami na lokaja. – Alfredzie, proszę polać Panom coś mocniejszego i przygotować przekąski. – zażądała, na co służący ukłonił się lekko.
Za chwilę do salonu wjechał drewniany, mobilny barek zdobiony finezyjnymi florystycznymi wzorami. '
-- Czego sobie Panowie życzą? Tradycyjne auterriańskie wino? Mocniejszy dreamlandzki trunek? Egzotyczne alkohole z Samudy? – zapytał lokaj, prezentując różne butelki.
Tymczasem Natalia poszła osobiście pod drzwi wejściowe, by sprawdzić, kto dzwonił. Gdy otworzyła drzwi, nikogo nie zastała. Za to jej oczom ukazała się zmierzająca w tym kierunku kolumna aut. Nie było wątpliwości. To Jej Królewska Mość Joanna Izabela.
„Cóż za dzień!” – pomyślała Natalia i odruchowo zatrzasnęła drzwi i oparła się o nie, zastanawiając się, co robić i z jaką sprawą przyjeżdża Joanna. Czy chodziło o ich niefortunne spotkanie w parku? Czy też chodzi o to samo, z czym przybył wcześniej Andrzej Fryderyk? Odetchnęła trzykrotnie, po czym jednak otworzyła drzwi szeroko, zeszła na środek schodków werandy i oczekiwała z uśmiechem na to, aż korowód zatrzyma się przed dworkiem.
Gdy Królowa wysiadła i podeszła bliżej, Natalia dygnęła według zwyczaju.
-- Wasza Królewska Mość, cóż za zaszczyt! – powiedziała i skierowała ręce w stronę wejścia. – Piękna kreacja. – pochwaliła suknię. – Zapraszam do środka. W salonie spotka Wasza Królewska Mość Ludwika Tomovicia oraz Andrzeja Fryderyka, akurat również zajechali z wizytą.
-
-Dziękuje. Stwierdziłam, że przylecę parę dni wcześniej przed twoim pokazem i od razu cię odwiedzę. Widzę, że faktycznie zebrało się w domu wielu gości. - Joanna Izabela weszła do domu Natalii. Natomiast Lwia Gwardia Królewska została na zewnątrz, dbając o to aby na pewno nic złego nie stało się jego mieszkańcom jednocześnie zachowując ich prywatność.
Gdy stanęła w salonie skinęła głową do Gubernatora Sclavinii, a w stronę swojego ojca powiedziała - O, hej tato. Nie spodziewałam się ciebie, chociaż plotki chodzą, że podobno odwiedziłeś Arcyksiężna, przynajmniej pijany Wojciech tak mówił, coś o waszym ślubie też.
-
— A więc znowu pił…
powiedział do córki— Mam nadzieję, że nie czekały Cię żadne nieprzyjemności. Martwię się o niego. Ostatnio bardzo dużo pije… Martwię się o niego. Myślisz że Natalia… Przekona się?
-
Dzisiejszego ranka Michał obudził się w ogrodzie i spostrzegł grupę ochroniarzy w okolicy dworku. Czyżby ktoś ważny przyjechał do dworku? A może Pani Natalia zamówiła ochronę, żeby więcej osób nie przychodziło..?
Choć to raczej niemożliwe, przecież jest ona miła i gościnna osobą. - skończył rozmyślanie. Idąc z ogrodu, w stronę ulicy spostrzegł w oknach wiele znanych, szanowanych osób a także gospodynię. Jednak kwiat położył już na tafli wody, w oczku wodnym w ogrodzie. Szybkim zatem krokiem udał się do sklepu i zakupił małe prezenty.
Wracając poprawił włosy, mundur i stanął przed drzwiami. Zapukał.
-- Pan do kogo?
-- Do Pani Natalii. - Odrzekł Michał, uśmiechnął się i przekroczył próg.
-- Witam Szanownych Państwa. - To powiedziawszy szedł holem do salonu, gdzie znajdowali się wszyscy goście. A zaraz po wejściu do pokoju, lekko skłoniwszy głowę, podał bukiet białych róż JKM Joannie Izabeli.
Potem z uśmiechem na twarzy wręczył bukiet ulubionych kwiatów Pani Natalii którymi były Eustomy. Michał zdecydował się na kolor fioletowy.
Dodatkowo przyniósł coś na osłodę życia...
W pokoju znajdowali się jeszcze Pan Ludwik Tomović oraz Andrzej Fryderyk. Z oboma Michał przywitał się uściskiem dłoni. -
Ludwik po przywitaniu się z obecnymi, korzystając z uprzejmości lokaja poprosił o lampkę wina.
Potem długo wpatrywał się za okno podziwiając krajobrazy.
-
-- Ja również poproszę o kieliszek wina. - Powiedział Potocki, po chwili dodając.
Bardzo ładny salon, oraz cały dworek. - tutaj zwrócił swoją twarz ku gospodyni domu i uśmiechnął się. -
Natalia nie słyszała rozmowy pomiędzy Joanną a Andrzejem, ponieważ jej uwagę przykuł Pan Potocki, który również zawitał tego dnia do jej dworku. Gdy wręczył jej eustomy, uśmiechnęła się szczerze i szeroko.
-- Dziękuję, to moje ulubione kwiaty. Skąd Pan wiedział? – zapytała, wąchając ich zapach. – Fiolet oznacza wyjątkowość. Serdecznie dziękuję. – dygnęła i odstawiła bukiet do wazonu na stoliku. Czekoladki natomiast otworzyła i położyła na stoliku kawowym, by można się było nimi częstować.
Służba czekała również na sygnał od Joanny Izabeli, by wziąć od niej kwiaty i je przechować w wodzie.
Ponieważ żaden Pan nie kwapił się do tego zadania, Natalia sama podeszła do barku i zaoferowała.-- Wasza Królewska Mość, czego sobie Pani życzy? Proponowałabym dobre auterrskie wino. Sama też zamierzam skosztować. A potem… Co powiedzieliby Państwo na karty? Może poker? Albo gra w szczerość lub wyzwanie. Skoro jesteśmy w takim gronie, warto byłoby zagrać w coś emocjonującego. – zaproponowała.
-
Karty? Albo gra w szczerość lub wyzwanie? Dobrze. Popieram. Zatem co myślą inni? - odpowiedział Michał zapytując.
-
Spotkanie trwało i w końcu Michał spojrzał na zegarek.
-- O jacie, już taka godzina? Wybaczcie, ale będę musiał udać się do portu w celu odebrania mojego auta, które przypłynęło dziś z Monarchii Austro-Wegierskiej. - To powiedziawszy, wstał z krzesełka, na którym siedział, odłożył kieliszek na tacę znajdującą się na stoliku i poszedł do holu. Założył kapelusz i jeszcze zanim wyszedł, powiedział:
-- Do zobaczenia za godzinę.
Po upływie wspomnianej godziny, a nawet krócej, brama do dworku otworzyła się ponownie i przejechało przez nią nowiutkie Bugatti Type 41 Royale. Niezbyt szybko, ostrożnie, z wyczuciem zaparkował go Michał obok budynku. Wysiadł i jeszcze chwilkę popatrzył na swoje cudo.