Południowy Wiatr Gaszący Płomienie Gellońskich Heretyków
-
Głęboko w górach Asses mieścił się kompleks nieznany większości Teutonii - zbudowany w najwyższych górach na Polinie, co było znacznym cudem Teutońskiej architektury, dało się do niego wjechać tylko i wyłącznie po stopionych śniegach. Drugim środkiem transportu ku majątkowi był oczywiście helikopter - jednak nawet i wtedy było to ryzykowne z potężnymi wiatrami jakie sięgały gór Asses.
Obrońca Cesarstwa dumał nad swoją istną działką, patrząc się na wiatrowskaz wskazujący że dzisiaj wiatry biły do jego drzwi z południa. Zły znak, jeśli słuchać się starych pań w Srebnym Rogu czy zagorzałych Teutończyków.
Odwracając się i wracając do środka z balkonu, Saerucaeg usiadł przy wysokim stole. W dniach marazmu, kiedy Srebny Róg oblegała Gellońska plaga zwana Realiozą, siedziba Loży Rycerzy Teutońskich jak i Inkwizycji Cesarskiej zostały obwrócone w tymczasowe szpitale by leczyć chorych. Majątek Saerucaeg stał się de facto siedzibą Inkwizycji - daleko od Realiozy, Marazmu i Gelonische Besetzer próbujących odbić swoich ludzi z rąk prawa. Najbardziej bezpiecznymi więzieniami są te do których tak bardzo trudno jest się dostać jak z nich uciec.
Obrońca Cesarstwa założył okulary i zaczął na głos czytać dokumenty w jego rękach. Po jego lewej jak i prawej siedziało dwu innych inkwizytorów, powołanych jeszcze w '21. W myślach podziękował Hergolienowi za kaloryfer zainstalowany za jego krzesłem.
"Wyrok w Imieniu Cesarstwa Teutonii, trybunał w składzie Cillian Saerucaeg, Jan Ardopol oraz Kal Z'dypy..." Mowa trwała tak kolejne pięc minut, w której Saerucaeg dalej monotonnym głosem odczytywał wyrok. "...skazuje oskarżonych na karę śmierci. Kara zostaje wykonana natychmiast przez Inkwizycje, i tak dalej, i tak dalej." Saerucaeg podniosł zwrok z dokumentów na skazańców, dwu herezjarchów - gellonów - którzy szerzyli marazm i myśl Grodziską w Złotym Grodzie. Siedzieli cicho, ponieważ mieli związane usta i nic zabardzo nie mogli powiedzieć, pomimo tego że energetycznie rzucali się w miejscu.
Pół godziny później, na pełnym śniegu placu w samym środku kompleksu paliły się dwa stosy - i dwu gellonów. Sprawiedliwośc, chociaż brutalna, ukarała dwu przestępców i może na obecny czas opóźniła plagę którą ze sobą przyniósł Wąż Książęcy. Południowy wiatr dalej wiał, niosąc ze sobą popioły skazańców.
-
Joanna Izabela siedziała w swoim gabinecie myśląc jak te lata miały w spokoju i marazmie. Jej ulubiony elping leżał na jej kolach, przysypiał w promieniach teutońskiego słońca. Nagle drzwi gabinetu uchyliły się i służący przyniósł na srebrnej tacy dokumenty potrzebne do załatwienia najważniejszych spraw cesarstwa.
-Wasza Cesarska Mość, jeszcze ta depesza - powiedział przekazując zalakowaną kopertę. Władczyni nie zdarzyła jednak unieść dłoni, a małe zwierzątko porwało w swoim pysku przesyłkę i zaczęło na nią syczeć. Zaalarmowani dziwnymi dźwiękami wydobywającym się z pokoju strażnicy rzucili sie na służącego, szybko powalając go na ziemię-Kurwa - zdążyła powiedzieć Joanna Izabela - Śmierdzi gelloństwem, skąd to?
-Z Osieku - powiedział wijąc się na podłodze służący z dziwnie zadowoloną (jak na sytuacje w której się znalazł) miną
-Wyp...wrzucić do do lochu i dać znać Loży. Ja..ja zajmę się tą sytuacja za chwilę.
Strażnicy wykonali rozkaz od razu, a w pałacowych korytarzach słychać było niosący się głos
-JESTEŚMY WSZĘDZIE.