Hergolienowski Jarmark Bożonarodzeniowy 2020
-
Graf wziął podaną mu buteleczkę starogrzybowych perfumów, powąchał i skrzywił się – Dziękuję za pamięć, ze skarpet też bym się ucieszył. – postawił buteleczkę na stole, tuż obok czekolady, pogłaskał elpinga i wziął nagrzany kubek w dłonie. – W Zielnyborze to dopiero były ostre zimy – zamyślił się i pociągnął łyk gorącej czekolady.
-
-W Zielnyborze nie bywałam za często. Wiesz trochę macie problem z dobrą drogą, już nie mówiąc że wcale mnie tam często nie zapraszałeś. Chociaż zamek byłby pewnie śliczny jakby go przystroić światełkami. Można by było napalić w kominku, a w środku sali balowej postawić wielką choinkę. Chociaż pewnie byś z tego marudził - Joanna wzięła elpinga na ręce i zaczęła go głaskać.
-
Graf zapatrzył się na wielką choinkę stojącą na środku Jarmarcznego placu. Ozdobiona była wyjątkowo na bogato i migotała istną feerią barw. – Na tym polegają wysokie góry, że nie da się dojechać pod drzwi autostradą. Mało kto znajdywał czas i chęci by tam gościć. Ale istotnie, dawno tam nie byłaś, skoro uważasz, że wystarczyłoby zapalić światełka i napalić w kominku. Zamek jest spustoszoną ruiną, a ostry, zimowy wiatr hula po jego wnętrzu, rozrzucając zniszczone dokumenty i obrazy oraz nakładając coraz większe warstwy śniegu. – graf bawił się łyżeczką, sprawdzając jak bardzo można ją wygiąć, zanim tani stop się podda i pęknie.
-
-Myślę, że to ty złe pamiętasz. Zamek jest opuszczony ale nie jest ruiną, wystarczy trochę pracy i chęci. Dach na pewno jest cały. Zawsze widzisz wszystko w czarnych barwach jak to człowiek z duchem starucha - Joanna Izabela zebrała kupkę śniegu i zaczęła z niej formować kulkę.
-
– Cóż, nie byłaś w Zamku gdy kolejno przetaczało się KSZ, a potem jakaś hołota krzycząca o zdradzie Zielnyboru. No ale wiadomo, w pałacu w Złotym Grodzie wygodniej. – łyżeczka przyjęła w końcu fantazyjny kształt zgodnie z oczekiwaniami grafa – Jeszcze jedną czekoladę? Mam Jagermeistra.
-
-Zdecydowanie za długo nie było cię w Twoim zamku - uśmiechnęła się przypominając sobie jak, że wysłała tam małą ekipę do załatwienia najważniejszych napraw - Zostaw na razie tą czekoladę przyda się na później - po tych słowach wycelowała kulką śniegu w ramię grafa i ją rzuciła.
-
Graf roześmiał się, pomimo tego niepokoiły go nagłe zmiany zachowania bratanicy (już zmiana nazwy na Cesarstwo wskazywała, że Joanna Izabela coraz bardziej pogrąża się w otchłani swoje szaleństwa), i strzepnął rozpryśnięty śnieg ze swojego ramienia – Jak ci się podobało w Leocji, nadal płaci się tam libertami?
-
-Zero radości z życia- zamotała do siebie - W Leocji było świetnie, wiesz uroczystości, teutońskie statki złożyły hołd, niby małe gesty, a cieszą. Od kiedy to lubisz rozmawiać o polityce? - nowy temat ją wybitnie nudził i zaczęła się zastanawiać czy z wujem mają jeszcze coś wspólnego. Może pora, aby wrócić do pałacu?
-
– To, że w czymś nie uczestniczę, nie znaczy jeszcze, że… – chciał odpowiedzieć graf, lecz zegar na wieży ratusza zaczął donośnie wybijać północ, a Joanna Izabela nerwowo spojrzała na dwie wskazówki skierowane na dwunastkę. Graf machnął z rezygnacją ręką – Późno już, a pewnie masz inne plany... Zresztą z samego rana mam samolot. – pogłaskał elpinga po głowie – Urocze stworzenia.
-
-Czyli nie zostajesz na dłużej? - wyczuwalna była nutka zawodu w jej głosie ale wiedziała, że planów Grafa nie da się zmienić więc dodała - Nie będę cię zatrzymywać.
Po czym zrobiła coś czego w zasadzie nie powinna. Szybko i niezręcznie przytuliła się do swojego wuja, co z boku musiał to wyglądać nieco komicznie.
-Faktycznie, te perfumy ci nie pasują, może jednak powinieneś używać "Hergemona" - powiedziała na odchodne.
Zaczęła wolnym krokiem iść w stronę pałacu, przywołując za sobą elpingi. Tylko, jeden ten którego głaskał Graf przez długi moment siedział na drodze i przyglądał się mu smutnymi oczkami, by po chwili pobiec za swoją panią. -
Graf odprowadził wzrokiem Joannę Izabelę, to dobrze że ciężar władzy nie zabił jeszcze do końca jej wewnętrznego dziecka. Spotkanie było zadziwiająco miłe, mimo problemów, które niewątpliwie trapiły Joannę. Westchnął, wziął torby ze sprawunkami i poszedł do swojego Bentleya. Kierowca kończył zmywać jakieś bohomazy i na widok grafa zrobił przepraszającą minę. Graf tylko machnął ręką, podał kierowcy zakupy i wsiadł do limuzyny.