[Wielka Łososiowa] Willa Rybowa
-
-No ze mną Aluś nie daje sobie rady nawet na trzeźwo, zresztą łatwo się siniacze. - tutaj pokazała na siniak w okolicy podkolanowej - Potem będą plotki, że Król Dreamlandu bije. No dobra, to skoro nie mamy sztangi to może jakiś bieg chociaż? - powiedziała Cesarzowa
-
-- Jak trochę wypije to może nawet slalom gigant.
-
-Teutonofobizm w Sarmacji był od zawsze. Teraz po prostu jesteśmy idealną wymówką na wszystkie niepowodzenia - powiedziała z pewnością w głosie Joanna
-
@joanna-izabela
-Tu ma Cesarzowa rację. Dzisiaj się o tym przekonałam.-stwierdziła Natasha patrząc na wyczyny przyrodniego brata. -
Cesarzowa Joanna zobaczyła, że Aluś chyba odleciał. "Mówiłam, że jagoda teutońska kopie!" pomyślała. Król Dreamlandu nie mając świadomości co robi próbował slalomem pobiec przed siebie, co chwila upadając. Był to widok dość niekomfortowy.
-Wiecie Panie, chyba pora się zbierać- powiedziała do obecnych Dam - Widzę, że jako teutońska krew poradziłyście sobie wybitnie.
Wychodząc zobaczyła idealne buty z domu mody auterra i pamiętając ostatnią uroczystość stwierdziła
-Ojcze patrz, buty które obiecane Hewletykowi! - wykrzyknęła i skinęła na służącego, który już je zabierał ze sobą - Wychodzimy, pora odpocząć - zaciągnęła Andrzeja Fryderyka do powozu, który czekał aby odwieźć ich do pałacu. -
"Dobrze, że nie mówiliśmy nic o biegu przez płotki..." - pomyślała, gdy Alksander mijał ją i trącając w ręką wylał jej nalewkę na spodnie.
-- Dziękujemy za miłe towarzystwo. - odpowiedziała Joannie i Andrzejowi Fryderykowi, strzepując trunek z ubrania, na którym została plama. - Zapraszamy do Hagsen, gdzie mieści się siedziba naszego rodu. Myślę, że Vanderlei nadrobi zaległości i zabawi towarzystwo!
Po tych słowach skinęła na córkę i udały się razem na piętro, gdzie Aleksander z pewnością kazał przygotować dla nich pokoje. Idąc przeszło jej jeszcze przez myśl, że Teutonią ostatnio urasta do rangi swego rodzaju Amazonii z tyloma pieknymi i silnymi kobietami.
-
Nie wiele mówiąc Natasha udała się za matką do pokoi.
-
Nie wiedząc jak do tego doszło, król obudził się w swojej sypialni obok jakiejś szczupłej brunetki. Otaksowawszy ją wzrokiem stwierdził, że nie jest taka najgorsza, po czym zaczął się zbierać by po angielsku opuścić pomieszczenie.
-O słodka Mancalago - wymamrotał pod nosem - Przecież to moja sypialnia - dodał marszcząc brwi
Założywszy spodnie wszedł do łazienki gdzie przemył twarz i przepłukał usta płynem do płukania ust. Cicho otworzył drzwi prowadzące do saloniku, skąd porwał butelkę wody gazowanej, a następnie bezszelestnie wymknął się na taras, z którego rozpościerał się panoramiczny widok na ocean.
Otworzywszy butelkę wychynął kilkoma łykami całą zawartość i odstawił pustą butelkę na stolik, po czym wyciągnął z kieszeni paczkę z ostatnim papierosem. Dostrzegłszy, iż jest on lekko pogięty delikatnie ujął go między kciuk i palec wskazujący prawej dłoni i przesuwając od filtra ku końcowi wyprostował go, a następnie wetknął w usta i odpalił. Patrząc na ocean zaciągnął się głęboko i wypuszczając kłęby dymu rozmyślał o rozwodzie swoich rodziców.
Z zadumy wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi balkonowych. Spodziewając się przyjścia swojej nieoczekiwanej towarzyszki zgasił resztę papierosa w popielniczce i odwrócił plecami do barierki balkonu, gdy dostrzegł swoją służącą wnoszącą tacę ze śniadaniem. Oprócz parującej czarnej kawy, której aromat mile połaskotał króla w nozdrza, służąca postawiła na stole także jajko sadzone, kawałek pstrąga tęczowego, trochę sera białego, trzy kromki chleba i lekką sałatkę z pomidorów i ogórków posypaną kiełkami i prażonym słonecznikiem. Obrazu doskonałości posiłku dopełniała szklanka świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego. Król uśmiechnął się do służącej, a następnie odprawił ją gestem i zasiadł do śniadania.
-
Nastał późny wieczór, ostatnie promienie słońca przebijały się przez odległą linię horyzontu. Szutrowymi drogami prowadzącymi do Willi Rybowej podążał GAZ A Andrzeja Fryderyka, pozostawiając za sobą dźwięki muzyki:
https://www.youtube.com/watch?v=WYCx7Cle0dk
Auto trzęsło się niemiłosiernie, tryskało spod kół drobnymi kamyczkami, ale nie zwalniało na żadnym zakręcie, obijając zawartość bagażnika. Wkrótce reflektory oświetliły bieloną elewację . W środku panowała cisza, za ciemnymi szybami okien wyglądały jedynie wzorzyste firanki.
GAZ A zatrzymał się. Natalia wbiła drugi bieg, zaciągnęła ręczny, pozostawiła światła włączone, ale wyłączyła silnik i radio. Zapadła cisza.“To wszystko przedłużyło się…” – pomyślała, wysiadając. Zatrzasnęła drzwi za sobą.
Czerwona torebka zatańczyła jej na biodrze, gdy zamaszyście ruszyła do bagażnika. Chwilę siłowała się z zamkiem, a kiedy zwolnił, słysząc przekleństwa skierowane w swoją stronę, wyciągnęła z niego obszerną walizkę. Postawiła ją na maleńkich kółeczkach I przetoczyła do przodu. Zatrzymała się przed maską. Oparła się pośladkami o rozgrzaną maskę auta. Na połowie uda ukrytego pod ładnie skrojonymi bermudami poczuła żar silnika. Pogrzebała nerwowo w torebce I wyciąnęła z niej papierośnicę. Wcisnęła jedną na fifkę, odpaliła… I tak czekała, spoglądając na zegarek co i rusz. Czwarte miejsce w wyścigu nie pomagało w rozluźnieniu się przed tym, co planowała.
Typowa biesiada rajdowa nie odbyła się tym razem, więc sprawy uległy zmianie. Zamierzała pozostawić swój samochód na terenie Willi Rybowej, licząc na to, że nie będzie tutaj nikomu przeszkadzała.
-
@natalia-helena-à-la-triste-von-hagsen-de-la-sparasan
W oddali słychać było "rechot" silnika, który był testowany do granic swoch mozliwości. Na długiej prostej wycie narastało, ale już po krótkiej chwili, kierowca pewni musiał zwolnić, gdyż dało się słyszeć redukcję biegu i zwolnienie pojazdu, po czym znów zaczynał głośniej warczeć. Ryk słychać było jeszcze przez chwilę, cały czas narastał.
W końcu przed Willą Rybową ukazał się pojazd, niezbyt widoczny, w osłonie nocy, ale światło wydobywające się z reflektorów dawało oślepiającą poświatę... Nieznajomy kierowca zwolnił wyraźnie dopiero wjeżdżając na posesję. Nie gasząc silnika, wyskoczył
-To do mnie niepodobne, wybacz... Spóźnić się...Ach... Pogadamy w samochodzie, nie mamy czasu. Na lotnisku już na nas czekają, a jeszcze z jakieś 20 minut zanim tam dojedziemy? Chcesz prowadzić? Dziś... - spojrzał na zegarek - Wczoraj, byłaś lepsza... - mężczyzna z wyraźnym niemieckim akcentem próbował rozweselić czekającą na niego kobietę. Następnie delikatnie, ale stanowczo wyciągnął z jej dłoni rączkę walizki, którą kurczowo trzymała, chwycił bagaż, wrzucił do ciemnozielonego automobilu marki Puch, którym przybył, po czym nonszalancko poprawiając jednocześnie grzywę, otworzył drzwi od strony kierowcy...
-To co prowadzisz? - zapytał -
Natalia cały czas opierała się o maskę auta, która zdążyła już wystygnąć, zanim @Heinz-Werner-Grüner zdążył przyjechać. Nie odzywała się ani słowem, gdy mężczyzna wrzucał jej walizkę do bagażnika, obijając ją z każdej strony. Gdy otworzył drzwi kierowcy, wyciągnęła papierosa z fifki I rzuciła na stosik. Przydepnęła go butem na koturnie i dopiero, gdy znalazła się za kierownicą uśmiechnęła się do niego, czekając, aż zasiądzie na fotelu pasażera.
-- Zatem w drogę! – powiedziała, puszczając do niego oczko i odpalając silnik.
Do: https://forum.uniapanstw.pl/topic/6/lotnisko-tauzen-fligerplac
-
@natalia-helena-alatriste-von-lichtenstein
-No to w drogę! - Grüner odparł radośnie, mimo, że na siedzeniu pasażera w zielonym pojeździe usadowił się po raz pierwszy, to nie czuł skrępowania. Wiedział, że Pani a la Triste... et cetera znakomicie panuje nad kierownicą każdego mobilu.
Ruszyli... Cel lotnisko - Tauzen Fligerplac... i tyle ich widziano w Wielkiej Łososiowej... -
Dreamlandzki monarcha delikatnie otworzył drzwi wejściowe do Willi Rybowej, a następnie szybkim krokiem przeszedł przez ogród od strony ulicy. Metaliczny szczęk zamka w furtce oznajmił, iż właściciel nieruchomości otworzył zamek, który z cichym łoskotem zatrzasnął się za nim. Dostrzegłszy niedopałek leżący na chodniku przystanął i odczytał na filtrze nazwę teutońskich papierosów. Pokręcił z niesmakiem głową i pilotem otworzył wiśniowoczerwony samochód zarejestrowany na Tauzenie. Zająwszy miejsce w środku wcisnął pedał hamulca do końca, przyciskiem uruchomił silnik i wrzucił bieg do jazdy do przodu. Cichy szmer opon przetaczających się po asfalcie oznajmił odjazd króla.
-
Gdy przed Willę Rybową zajechał samochód z zacnym gościem dreamlandzki monarcha wyszedł ze swojej prywatnej posesji i powitał w ogrodzie sarmackiego monarchę. Dostrzegłszy zaaferowanego paparazzi w krzakach z uśmiechem objął JKM Arkadiusza Maksymiliana ramieniem, po czym obaj skierowali się do budynku. Gdy odźwierny zamknął drzwi wejściowe dźwięk błysku migawki ucichł.
-
Prywatne spotkanie Ich Mości powoli dobiegało końca. Książę Arkadiusz Maksymilian w otoczeniu ochroniarzy opuścił Willę Rybową. Oprócz ochroniarzy w pobliskich krzakach i zaroślach zaczaiło się kilku paparazzich, którzy namiętnie fotografowali całą sytuację. Jeden z nich dostrzegł na balkonie samego króla Aleksandra, który w geście pożegnania machał do odjeżdżającego księcia.
Kawalkada pojazdów z Jego Książęcą Mością pomknęła na lotnisko Tauzen-Fligerplac, gdzie na Arkadiusza Maksymiliana czekał samolot. Można powiedzieć, że zupełnie niepostrzeżenie Książę dostał się na specjalnie wyznaczony dla VIPów terminal. Na zamkniętym dla innych samolotów pasie startowym Jego Książęca Mość Arkadiusz Maksymilian wzbił się w powietrze i przed północą odleciał do Grodziska.