Lądowanie w Ruhnhoff
-
– Wydaje mi się, że bawiłeś się tam do rana. Chociaż możliwe, że były to tylko przewidzenia - wzięła łyk herbaty i mimo, że była ona mocno rozwodniona to dało się wyczuć znajomy aromat wanilii. Zdziwiona tym faktem spojrzała się to na nędzną szklankę, to na Arcyksięcia, a potem ponownie na szklankę. - Herbatę jednak przywiozłeś z Zielnyboru? - zadała pytanie, zastanawiając się czy to nie pora na wizytę u nadwornego lekarza.
-
– Nie wiem w sumie co to za herbata, była w tym mieszkaniu, z jakimś dziwnym cukrem. – odparł Graf – Zalałem wczoraj wieczorem i zapomniałem wypić. – Usiadł ponownie naprzeciwko Królowej, na starym stołku bez oparcia – Dobra, to powiedz w końcu co cię tutaj sprowadza, bo herbatę da się lepszą dostać w centrum.
-
Joanna Izabela spojrzała prosto w oczy Arcyksięciu. Powszechnie wiadomo, że członkowie rodu wyczuwają intencje osób gdy tylko spojrzą w te "okna duszy".
– Chciałabym żebyś wrócił do Zielnyboru, Zamku lub Pałacu Cesarskiego. Tam gdzie jest twoje miejsce. Jeżeli chcesz uciekać od polityki to zostaniesz zostawiony w spokoju. Niezależnie od naszych kłótni jesteśmy rodziną, a rodzina nie pozwala żeby jakiś jej członek żył w tym...czymś - mówiąc te słowa wskazała na pokój - Szczególnie, że wiem że to nie wynikają z fanaberii - ostatnie zdanie dodała niemal szeptem. -
Graf wybuchł szczerym śmiechem, tak głośnym, że piętro wyżej ucichły modlitwy, a piętro niżej odgłosy permanentnego srania, wstał ze starego zydla i poszedł po płócienną torbę. Wysypał na stolik przez Królową jego zawartość. Stery rulonów pozwijanych koron i libertów z wielkim trudem zmieściły się na stoliku. Spojrzał na Królową i protekcjonalnym tonem powiedział – Nawet w skarbie Królestwa nie masz tyle. – roześmiał się jeszcze raz – Chyba ciężko z wyżyn cesarskiego tronu dojrzeć własny lud, skoro ten lokal budzi u ciebie aż taką niechęć.
-
Nagle dało dosłyszeć się łomotanie w drzwi. Przed drzwiami do lokalu grafa stał jego syn ubrany w gustowny bawełniany dres i koszulkę z napisem "śmierć ks ʁosario". W prawej ręce trzymał 0,7 średniogatunkowej wódki, zaś w lewej torbę z logo sieci sklepów Chrabąszcz wypełnioną czipsami i paluszkami z kurczaka do odgrzania.
-
Królowa smutno spojrzała na Arcyksięcia
– Pieniądze to nie wszystko i nie o nie chodzi. Nie żyjesz tutaj po to aby poznać lud. Żyjesz tak ponieważ chcesz zanegować kim byleś. Próbujesz upodlić sam siebie, - Joanna Izabela wstała z kanapy i podeszła do syna Jakoba - Przestań robić sobie krzywdę. -
– Nie robię sobie krzywdy, żyje mi się tutaj całkiem nieźle… – zaczął graf, lecz jego wypowiedź przerwana została głośnym łomotaniem w drzwi. Zapewne już wcześniej ktoś się dobijał, ale najpierw zagłuszył to śmiech grafa, a potem wznowienie praktyk religijnych piętro wyżej i srania piętro niżej. Graf podszedł do drzwi, przygotowany na kolejną przesyłkę z Telezakupów Khando. Otworzył drzwi i ze zdumieniem odkrył, że na zewnątrz czeka lekko poirytowany Król Dreamlandu.
– Cześć, synu! Wchodź do środka! Rozmawiałeś po moim wyjeździe jeszcze z mamą? – wziął do ręki flaszkę wódki i zamknął drzwi za Królem – Brakuje tu mebli, usiądź proszę z Asią na kanapie. Nie w tej norze szkła, więc będziemy musieli pić z gwinta. – oznajmił, po czym zwrócił się do Królowej i dodał wspaniałomyślnie – Tobie możemy dolać do herbatki. Poza tym zobacz, tutaj przynajmniej mam z kim pogadać…
-
— Nie miałem okazji tatku - odrzekł król Dreamlandu po czym dostrzegłszy swoją krewną skinął głową w jej stronę. Zauważywszy, iż jest ubrana w elegancki płaszcz i louboutiny odnotował z uśmiechem w myślach, że nie dopasowała się do otoczenia. Z kieszeni spodni wyciągnął jeden kieliszek i wręczył go ojcu, po czym skierował swoje kroki ku kanapie, która cichym jęknięciem sprężyn oznajmiła, iż ktoś zajął na niej swoje miejsce.
— Tato - zaczął król z wahaniem - mogliśmy ci kupić coś podobnego w familokach na przedmieściach Tauzenu -
Graf zgarnął rulony ze stołu z powrotem do worka i rzucił go w kąt przy pozostałych dwóch książkach z Telezakupów Khando – W Tauzenie nie czułbym się jak w domu – odpowiedział Królowi – Kupiłem specjalnie z myślą o tobie książkę, napisał ją ten gość co założył Khando, znowu jest na Topie w Sarmacji.
-
Joanna Izabela widząc kiwnięcie głowy Króla Dreamlandu odpowiedziała mu tym samym.
– No cóż nie będę przeszkadzać w zacieśnianiu relacji miedzy ojcem, a synem. W razie czego wiesz pod jaki adres słać listy lub kierować kroki Arcyksiąże. - po czym skierowała się do wyjścia, miała nadzieje że kierowca nadal czeka pod blokiem bo pora jej było wrócić do Złotego Grodu. -
Graf złapał delikatnie za ramię Królową, która zmierzała do drzwi wejściowych – Asia, nawet nie dopiłaś herbaty, a za często się nie widujemy. Wiem, że różne rzeczy się o mnie mówi, ale mogłabyś zostać jeszcze choć na chwilę – powiedział, a w jego spojrzeniu było widać autentyczny smutek i zmęczenie.
-
Król Dreamlandu wstał z kanapy i skierował swoje kroki do szafek w poszukiwaniu patelni i trzech talerzy. Odnalazłszy te elementy wyposażenia kuchni położył patelnię na kuchence, poświecił pod kuchnią i wysypał paluszki.
— Może zjesz z nami obiad? - zawołał do bratanicy wychylając się z kuchni - Przyniosłem paluszki z kurczaka z nadzieniem serowym - dodał zachęcającym głosem -
Joanna Izabela spojrzala na Aleksandra w kuchni, a potem na oczy Arcyksięcia.
– Niech będzie ale nie mogę zostać zbyt długo i...zdecydowanie podziękuje za obiad. -
– Och, to znane ciprofloksjańskie danie, powinnaś skosztować choć trochę. W czasach komunistycznego reżymu w ciprofloksji zajadaliśmy się nimi potajemnie z Natalią – graf uśmiechnął się do swoich wspomnień.
-
-Dziękuje naprawdę nie jestem głodna - odpowiedziała Joanna Izabela - i...no cóż, nie mam związanych z nimi wspomnień. Joanna Izabela czuła w powietrzu unoszący się zapach oleju i ryb przez co zrobiło się jej niedobrze.
-
– Uchylę okno, bo jak w dużym pokoju siedzi więcej niż jedna osoba to robi się od razu duszno. – graf uchylił okno, dzięki czemu oprócz zaduchu i odoru taniego oleju do bukietu zapachów dołączył smród palonego węgla. Nalał wódkę do jedynego kieliszka i postawił na stole przed Królową Teutonii, następnie sam łyknął z gwint i podał flaszkę Królowi Dreamlandu. Na stole położył z powrotem Makrelę zawiniętą w zeszłotygodniowy Przegląd Polityczny – Może jednak rybki? – zwrócił się do Królowej.
-
-Napradę nie jestem głodna. W ogóle twój syn jakoś długo smaży te paluszki. Czy spalenie ich na węgiel również jest tradycyjne? - spytala Joanna. Po czym nie widząc innej popity wrzuciła kieliszek wódki do szklanki z herbatą.
-
– Jak go znam, to pewnie podjada i dlatego to tyle trwa. A może wciągnęło go nabożeństwo z góry. – graf spojrzał na kieliszek wrzucony do szklanki z herbatą – Mogłaś powiedzieć, że chcesz U-boota, to bym ogarnął jakiegoś browara.
-
-Podobno taka moda zza morza. Chciałam spróbować - wzruszyła ramionami - Co będziesz teraz robił wuju ze swoim życiem? Na co będziesz tracił te miliony koron?
-
Król Dreamlandu solidnie pociągnął z gwinta, a następnie płynnym ruchem zrzucił paluszki z patelni na trzy talerze.
— Gotowe! - rozległ się głośny okrzyk z kuchni, a po chwili król ze swoim talerzem podszedł do Joanny siedzącej na kanapie - Suńże się! - powiedział i usiadł dokładnie między ojca a bratanicę.