W poszukiwaniu tożsamości
-
"To tutaj ostatnio rozmawiali o tym Hergolienie... Spróbuję dostać się do środka i zapytać, może ktoś mnie zna, może ktoś skojarzy fotografie..." - Pomyślała Izabela. Poprzedniego dnia nie miała odwagi podejść, ale chęć poznania przeszłości - i ustalenia, kim w ogóle jest - była silniejsza. Przecież nie miała nic do stracenia... Stanęła przed schodami monumentalnego pałacu i wzięła głęboki oddech. Kiedy wbiegała po schodach, coś wypadło jej z kieszeni. Była to nieco zniszczona fotografia przedstawiająca jakiś herb rodowy.
Była już u szczytu schodów, kiedy dostrzegła, że ktoś się zbliża. Widać było, że to ktoś ważny... Zatrzymała się natychmiast, czekając na reakcję.
-
Andrzej miał dziś pracowity dzień.
Obiecał swej córce pomóc jej z papierami. Liczba spływających wniosków na biurko Cesarzowej rosła i czasem zwyczajnie potrzebowała wsparcia.
– „Weź mi wlej herbatki”. Ale czemu tylko trzy kostki cukru? Powinny być trzy i pół!
– Ej, przynieś mi misia.
– No zobacz co za kretyn! Wysłał zaproszenie na koronację, a zapomniał podać skąd on w ogóle jest!
I tak, pomagał córce, słuchając jej narzekań, a w przerwach pomiędzy tym, sortował papiery. Listy gratulacyjne podawał swej córce, zaś te z pogróżkami, przenosił od razu do niszczarki.
– Zmęczyłam się. Muszę się zdrzemnąć.
Odrzekła córka Andrzeja i opuściła komnatę. Wzruszył tylko ramionami i sam postanowił zrobić sobie przerwę.
Gdy znalazł się u wyjścia z pałacu zobaczył niewiastę trzymającą coś w rękach. Uśmiechnął się do niej, jednak to co niosła w dłoniach zaniepokoiło go i wywołało grymas na twarzy. Zmierzył dziewczynę wzorkiem.
Młoda, blondynka, dobrze zbudowana… Nie może należeć do… Nich. Ale dlaczego nosi ten herb? Kim ona jest? Może to tylko posłaniec? Trzeba zachować spokój. Nie dać po sobie poznać, że wiemy o co chodzi.
Podświadomie dotknął kieszeni, w której zawsze trzymał nóż i upewniwszy się że wszystko jest na swoim miejscu, podszedł pewnym krokiem do dziewczyny.
– Kim jesteś? – zapytał. – Co trzymasz w dłoniach?
-
Izabela niepewnie przyjrzała się mężczyźnie, robiąc krok w tył.
– Ja... Ja nie wiem. Nawet nie do końca wiem, gdzie jestem - powiedziała, wyciągając dłoń i odsłaniając w całości fotografię. - Nie mam pojęcia, co to jest. Nic nie pamiętam... Może lepiej... już sobie stąd... pójdę.Kobieta, mówiąc to, patrzyła uważnie na Andrzeja, gotowa do ucieczki w każdej chwili. Gdzieś głęboko w środku miała jednak nadzieję, że może w końcu czegoś się dowie...
-
Nie kłamie – pomyślał Andrzej – Ona jest serio zagubiona. Być może… To jest okazja? Być może w końcu dowiemy się coś więcej na ich temat? Być może to ona będzie kluczem?
Nie wie kim jestem. Nie wie gdzie jest. Może uda się zdobyć jej zaufanie?
– Nie martw się, jesteś w samym sercu Cesarstwa Teutonii – zaczął ostrożnie, łagodnym głosem – Żaden przybysz nie czuje się u nas źle. Może zatrzymasz się u nas na chwilę?
– Choć, nie obawiaj się! – odwróciwszy się, powiedział i nie czekając na odpowiedź zaczął wspinać się po schodach. Mijając strażnika, powiedział doń, tak by nie został usłyszany przez nikogo innego:
– Poślij po cesarzową. Cesarski herb. Tym razem z jakimś szczurem. -
Joanna Izabela spala na szezlongu kiedy to do jej drzwi zapukal staznik
-Wasza Cesarska Mosc, przeraszam ale Jego Krolewska Wysokosc kazal przekazac wiadomosc o jakims cesarskim herbie tym razem ze szczurem.
Slyszac ta wiadomosc Cesarzowa wykrzywila usta. "Czyzby znowu bekart Arcyksiecia? Albo znowu jakis uzurpator? Trzeba to sprawdzic"- pomyslala -
Izabela poszła za Andrzejem.
– Cesarstwa Teutonii? Wie Pan... Jak ja właściwie powinnam Pana nazywać? Ja chyba straciłam pamięć. Mam tylko te kilka fotografii... Nawet nie wiem, do kogo należały. Od kilku miesięcy błąkam się po okolicach i próbuję znaleźć cokolwiek, co przywróci mi wspomnienia. Kogokolwiek, kto mnie zna... Albo chociaż wie, co jest na tych zdjęciach. Te kolory na herbie... Widziałam podobne tu niedaleko. A wczoraj słyszałam, jak ktoś rozmawiał obok tu o Hergo... Hergo... - Posmutniała znowu, bo nie mogła sobie przypomnieć pełnego imienia. -
– O Hergolienie Wielkim. Tym który zjednoczył Slavię i Enderasję – odpowiedział łagodnie.
Zatrzymał się na chwilę i skierował się przodem do dziewczyny.
– Andrzej Fryderyk. Możesz mi mówić Andrzej. A Ty? Jak się nazywasz?
-
– Chciałabym wiedzieć... Jak usłyszałam Hergolien, to myślałam, że coś mi się przypomina. Coś brzmi znajomo, ale nawet nie wiem, skąd kojarzę imię, nie mam pojęcia, kim jest...
Kobieta uważnie rozglądała się po wnętrzu. Kiedy usłyszała dobiegające z daleka kroki, znowu zamarła. -
Joanna Izabela schodzila ze schodow w glownym holu, gdy dojrzala u ich stop swojego ojca wraz z dziwna dziewczyna. Zupelnie nie pasowala ona do teutonskich kobiet, jej stroj byl z taniego materialu. Kazda Teutonka nawet udajaca skromnosc, nie uzylaby takiej watpliwiej jakosci tkaniny. Sama byla ubrana jak na nia dosc swobodnie. W koncu nie miala dzisiaj oficjalnych spotkan.
-Nie mielismy miec dzisiaj gosci Ojcze - powiedziala
-
Izabela mocniej ścisnęła zdjęcia trzymane w dłoni.
– Ja... Ja... Ja wiem, nie powinnam była tu wchodzić - spojrzała na kobietę schodzącą ze schodów. - Może lepiej już sobie pójdę... - Wymamrotała, opadając na podłogę. -
Kiedy kobieta upadała, z jej dłoni wypadły zdjęcia i wycinek z gazety. Oprócz fotografii herbu na podłodze leżało zdjęcie przedstawiające jakąś parę z dzieckiem i szynszylą.
Po chwili ocknęła się i usiadła na podłodze, kuląc się jeszcze bardziej.
– Ja... To chyba po prostu stres i zmęczenie... Przepraszam... - Wybełkotała nieco niewyraźnie. -
Joanna Izabela podniosla zdjecie ktore wypadlo kobiecie z kieszeni
-To chyba twoje - powiedziala troche znudzona - Jezeli chcesz mozesz zatrzymac sie w pokoi goscinnych nie wyglada jakbys miala gdzie isc... -
– Ale ja... Ja chyba nie mam czym zapłacić za pokój - powiedziała, nie podnosząc nawet wzroku. Wzięła kilka głębokich oddechów i podniosła się z podłogi. Wstając zobaczyła wyciągniętą w jej stronę rękę ze zdjęciem, które chwyciła. W pierwszej chwili chciała zapytać, czy ktoś coś wie, czy ktoś kojarzy ludzi ze zdjęcia... - Jeszcze nie czas, zdążę - pomyślała. - Oni i tak są dla mnie zbyt mili...
U stóp Andrzeja leżał wciąż wycinek z gazety. Był to fragment artykułu sprzed wielu lat.
-
– Nie martw się, nie musisz płacić – powiedział łagodnie Andrzej. Możesz spędzić tutaj noc.
Podszedł do Joanny i szepnął słówko – ma Cesarski herb.
Wtem zwrócił uwagę na wycinek z gazety. Przeczytał szybko treść. Zacisnął pięść gdy zobaczył, że może dotyczyć to Gellonii.
– Coś mi się wydaje, że czeka nas misja w Eltdorfie.
-
– To nie będzie problem? Nie chciałabym przeszkadzać... Ja nawet nie wiem, czy dobrze trafiłam. Te kolory na herbie... One są podobne jak tutaj u Was, dlatego pomyślałam... Może to zbieg okoliczności, ale może coś wiecie?
Zaczęła nerwowo przeszukiwać kieszenie, żeby znaleźć wycinek z gazety, który kiedyś znalazła w domu rodzinnym, ale nie mogła nic znaleźć.
-
– Absolutnie nie jest to problem. Tak, widziałem ten herb. Myślę że Twoje pojawienie się tutaj nie jest przypadkiem.
Widząc że dziewczyna czegoś szuka, Andrzej wręczył jej podniesiony wycinek gazety. Proszę, wypadło Ci to.
-
– Tak, tego właśnie szukałam, dziękuję... Wie Pan... Wiesz coś na temat tego herbu? Albo o tej sprawie z gazety? Nie mam pewności, ale mam wrażenie, że to mogło chodzić o mnie...
-
-Na razie mysle, ze musisz troche odpoczac. Jezeli sie czegos dowiemy to ci powiemy. Chodz za mna pokaze ci twoj pokoj...
-Joanna Izabela zaprowadzila dziewczyne do innego skrzydla z rozmyslem prowadzac ja przez hol Lozy Rycerzy Teutonskich gdzie na suficie widnialy wszystkie herby znanych rodzin w nadziei, ze byc moze dziewczyna bedzie miala jakies skojarzenia -
– Odpocząć... Może to faktycznie dobry pomysł.
Izabela poszła za Cesarzową. Co chwilę zatrzymywała się i przyglądała wiszącym herbom.
– Tam! - Wyciągnęła rękę w górę, wskazując na jeden z herbów. Nie był identyczny, bo tło było inne, ale ta szynszyla...
-
-Hmm.. šárillie. W sumie nie wiem co sie z nimi stalo, nagle jakos znikneli. Ojcze moze pamietasz? - zwrocila sie do Jego Krolewskiej Wysokosci Joanna